6 rzeczy, którymi POZYTYWNIE zaskoczyła mnie Albania

Albania
Albania

Albania, do której dojechaliśmy autostopem z Wrocławia, miała być dzikim, niecywilizowanym krajem, po którym nie da się przejechać nie urywając zawieszenia. Otaczać mieli mnie bandyci, złodzieje oraz… muzułmanie, którzy tylko czyhają na sposobność do zrobienia krzywdy “niewiernym”. Wszystko to można oczywiście włożyć między bajki. Spodziewałem się plusów i minusów, ale Albania zaskoczyła mnie głównie pozytywnie.

Żaden ze stereotypów nie znalazł potwierdzenia w rzeczywistości. Albania zaskoczyła mnie pod wieloma względami – zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Z kraju mercedesów, bunkrów i niesamowitego upału wracałem ostatecznie bardzo szczęśliwy.

Co więc pozytywnie zaskoczyło mnie w Albanii? Jakie są jej plusy i minusy?

1. Życzliwość i otwartość mieszkańców

Tydzień spędzony w Albanii pozwolił mi zbudować pierwsze wrażenie na temat tego kraju. Wierzę, że unikanie turystycznych kurortów i wielkich hoteli pozwoliło mi poznać tę albańską twarz, która nie działa na pokaz, aby zmaksymalizować generowany przez turystę przychód.

Otwartość i życzliwość Albańczyków to absolutny hit mojego pobytu w tym kraju. Trudno uwierzyć, ale do głowy przychodzą mi tylko plusy. ;)

Albania
Poranny papieros z właścicielką domu, która noc wcześniej spontanicznie zaprosiła nas do siebie na noc

Zaskoczyło mnie to tym szczególniej, że przed moim pierwszym wyjazdem w 2017 r. Albania uchodziła za dość niebezpieczne miejsce, w którym nie brakuje ludzi ze złymi zamiarami. Na każdym kroku spotykaliśmy się z życzliwością, której pozazdrościć Albańczykom mogą mieszkańcy bogatszych i popularniejszych krajów w okolicy.

Nie miałem w żadnym przypadku wrażenia, że ktoś uśmiecha się do mnie dlatego, że jestem potencjalnym klientem jego restauracji, lodziarni czy mikrobusika. Szczerości trudno nie zauważyć. Już od początku naszej przygody z Albanią dostarczano mi coraz więcej przykładów bezinteresownej życzliwości. Przykłady?

Albański kierowca, który przejechał z nami pół Europy

Albański kierowca, z którym przejechaliśmy 1000 km z granicy austriacko-słoweńskiej do centrum Tirany, przez całą drogą opowiadał nam o swoim kraju. Podrzucił mi wiele pomysłów na miejsca, które powinienem prędzej czy później odwiedzić, przy tym dużo i szczerze mówiąc o albańskich zaletach i przywarach.

Po drodze mocno troszczył się o nas zapraszając, pomimo wyraźnego zakłopotania z naszej strony, na “kawę i ciastko” na stacjach benzynowych, które mijaliśmy. Po nieudanej próbie dostania się do naszego hotelu w Tiranie zaoferował się, że znajdzie nam coś innego i nas tam podwiezie.

Albańczycy sprawiali na mnie wrażenie szczęśliwych dlatego, że turyści wybrali właśnie ich kraj. Na porządku dziennym było zaczepianie nas na ulicy przez lokalsów chcących pomóc nam w nawigacji po mieście.

Właściciel baru w Szkodrze

Właściciel baru w Szkodrze po mojej próbie zapłacenia rachunku stwierdził, że zaszczytem dla niego jest możliwość goszczenia backpackersów z dalekiej Polski i nie jesteśmy mu winni ani jednego leka.

Mam nadzieję, że pocztówka z Wrocławia, którą od nas dostał, znalazła honorowe miejsce w jego barze.

Zdjęcie z podwórka albańskiego domu

Hitem całej wyprawy i jej główną reklamą jest gościnność dość ubogiej, albańskiej rodziny mieszkającej w okolicach Jeziora Szkoderskiego na przedmieściach Szkodry.

Jak udało nam się spędzić u nich cały wieczór i wyspać się w wygodnym łóżku?

Nocleg u albańskiej rodziny

Po dotarciu do Szkodry nasz plan zakładał wejście na zamek Rozafa i późniejsze obozowanie nad Jeziorem Szkoderskim graniczącym z Czarnogórą.

W drodze do miejsca noclegu trafiliśmy na starszego mężczyznę, który mieszanką albańskiego i migowego starał się zapytać nas, czy jesteśmy przygotowani do biwakowania. Nawet na dość odludnej dróżce, z której korzystaliśmy, znalazł się ktoś, komu przypadkowi przechodnie z plecakami nie byli obojętni.

Życzenia dobrej nocy dostaliśmy dopiero po zapewnieniu pana, że mamy wszystko, co potrzebne do przetrwania. Noc zapowiadała się dość wietrznie, miejscówka była niezbyt atrakcyjna, a gleba na tyle twarda, że rozkładanie namiotu nad brzegiem jeziora było trudne.

Zdecydowaliśmy w końcu, że wrócimy do miasta i w nocy będziemy łapać stopa do Czarnogóry.

Szczęśliwie, w drodze powrotnej wpadliśmy na dwie zapracowane przy naprawie koła osoby – dobrze mówiącego po angielsku młodego mężczyznę i jego ojca, dopytującego nas wcześniej o odpowiednie wyposażenie biwakowe!

Uczta w albańskim domu

Pierwsze o co zapytali to nasze plany na noc. Gdy tylko usłyszeli, że zrezygnowaliśmy z noclegu, dostaliśmy ofertę nie do odrzucenia. Mieliśmy zjeść kolację w ich domu i wyspać się, po czym rano ruszyć w dalszą drogę. Nie ma głupich, kto by nie skorzystał?

Braliśmy udział w rodzinnej uczcie trwającej do późnej nocy, ucząc dzieci puszczania baniek mydlanych. Solidnie najedliśmy się figami z drzewa rosnącego w ogrodzie naszych gospodarzy. Jedyny mówiący po angielsku syn właścicieli domu opowiedział nam o albańskiej kulturze i zachowaniu przy stole.

Podczas wspólnych posiłków należy jeść do czasu, aż uczta się nie zakończy. Jeśli wcześniej odmówimy jedzenia znaczy to, że przestało nam smakować i jest to spore przewinienie w stosunku do pani domu. Podeszliśmy więc do zagadnienia taktycznie: jedliśmy powoli, ale bez przerw.

Wypiliśmy kilka kieliszków domowej i mocnej raki i w końcu wyspaliśmy się jak królowie, w salonie ich skromnego, przytulnego domu.

2. Ceny

Nie spodziewałem się, że Albania będzie drogim krajem, szczególnie biorąc pod wskaźniki ekonomiczne kraju. W statystykach widać pozytywny trend, tysiące ludzi żyje jednak poniżej granicy ubóstwa. Albańczycy coraz mocniej dostrzegają, że ich kraj staje się popularnym celem turystycznym i wzrost cen jest dostrzegalny.

Albania

Najdrożej jest w rejonie Riwiery Albańskiej w południowej części kraju, między Vlorą a Sarandą. Północ nadal jest najtańsza i najuboższa. Stołowanie się na mieście w głównych ośrodkach kraju jest tanie i “ofensywa pasztetowa” z Polski nie jest tu wymagana.

Gastronomia, przynajmniej w dużych miastach, jest na wysokim poziomie, więc stołować możemy się bez obaw o późniejsze kłopoty. Za obiad w dobrej restauracji zapłacimy średnio od 500 do 1500 leków (15-45 zł). Ja potrafiłem solidnie najeść się za ok. 800 leków (24 zł).

Albania jest krajem miłośników kawy – espresso czy cappuccino można tu wypić na każdym kroku, za grosze. Kawa każdorazowo podawana jest ze szklanką zimnej wody. Wizyta w modnej kawiarni w Tiranie nie kosztowała mnie więcej niż 150-200 leków (4,5-6 zł).

Widok na morze w okolicach Vlory

Kupowanie codziennych produktów wygląda trochę inaczej niż moglibyśmy być przyzwyczajeni.

W kraju brakuje większych sklepów, które znamy z Polski. Handel opiera się na średnich i małych, rodzinnych działalnościach, zazwyczaj bardzo ubogo zaopatrzonych. Asortyment pomimo niewielkiego wyboru utrzymuje niskie z punktu widzenia mieszkańca Unii Europejskiej ceny.

Również pod względem cen hosteli, hoteli i apartamentów nie mamy się czego bać. Apartament z tarasem, na 10. piętrze wieżowca w centrum Tirany kosztował nas 25 za dwie osoby. Można taniej – miejsce w wieloosobowym pokoju w hostelu to koszt 6-10.

3. Lokalna gastronomia

Albańczycy to nacja bałkańska. Mieszkańcy tych upalnych regionów nie są domatorami.

Żyją na świeżym powietrzu, unikając czasu, w którym w ciągu dnia jest najgoręcej. Między 12 a 16-17 ulice totalnie pustoszeją. Nieco przerażeni spacerowaliśmy wtedy po opustoszałej Vlorze i Durrës.

Poza tym czasem mieszkańcy przesiadują w tanich, miejscowych barach przy filiżance espresso i lokalnych przekąskach, przy okazji paląc niewyobrażalne liczby papierosów. Metafora Albańczyka to dla mnie osoba z papierosem w jednej i filiżanką kawy w drugiej ręce.

Odpoczynek przy kawie we Wlorze

Dlaczego ten dość ubogi naród może sobie pozwolić na “jedzenie na mieście”?

Decyduje o tym przede wszystkim czynnik kulturowy, który nakazuje Albańczykom spędzacie czasu razem – najczęściej poza domem, korzystając z łaskawego położenia geograficznego.

Bar czy restauracja w Albanii to niekonieczne towar eksportowy, stworzony dla zagranicznych turystów. Im więcej lokalsów w danym miejscu, tym lepiej. Mamy wtedy gwarancję dobrej jakości i dostajemy okazję do integracji z mieszkańcami z okolicy.

4. Poczucie narodowości Albańczyków

Albańczycy to dumny naród. Nigdy nieoszczędzani przez bieg historii wyrobili w sobie duże poczucie narodowości, miłość do ojczyzny, symboli i bohaterów narodowych.

Budząca duży szacunek, wyrazista flaga Albanii powiewa nie tylko nad budynkami państwowymi. Można ją znaleźć na sklepach, barach, a nawet na przydrożnych straganach ze świeżymi owocami i oliwą.

Naczelnym bohaterem narodowym kraju jest Skanderbeg (alb. Gjergj Kastrioti Skënderbeu, pol. Jerzy Kastriota) – oficer, który walczył w armii tureckiej z tak dużymi sukcesami, że dorobił się w niej stopnia generała.

Widząc pogarszającą się sytuację swoich rodaków, zmienił stronę i zaczął walczyć przeciwko Imperium Osmańskiemu. Dzięki jego geniuszowi wojskowemu prowadzona aż do śmierci obrona kraju przed najazdami Turków odniosła sukces. Skanderbegowi zawdzięcza się także obronę chrześcijaństwa przez zalewem kraju przez turecki islam.

Pomimo, że większość Albańczyków wyznaje islam, to ponad 10% obywateli deklaruje się jako chrześcijanie.

Pomnik Skanderbega w Tiranie - Albania

Skanderbeg jest wyraźnie obecny w przestrzeni publicznej. Jego pomniki zdobią główne place wielu albańskich miast, w tym główny plac Tirany. Charakterystyczną czapkę bohatera można znaleźć nawet w logo sieci stacji benzynowych Kastrati.

Losy Albanii po II wojnie światowej są nie do pozazdroszczenia.

Postać fanatycznego dyktatora i skrajnego nacjonalisty Envera Hoxhy (pol. Hodży) odcisnęła wyraźne piętno na społeczeństwie. Jego czterdziestoletnie, niepodzielne rządy w Albanii (od 1945 do 1985 r.) doprowadziły do całkowitej izolacji kraju.

Hodża zerwał stosunki najpierw z Jugosławią, później ze Związkiem Radzieckim i ostatecznie również z Chinami. Czując niesłabnące zagrożenie dla socjalistycznej Albanii ze strony “zachodnich mocarstw” przypieczętował politykę izolacji nakazem budowy setek tysięcy bunkrów, w których schronić mieli się jego rodacy.

Bunkart 2 w centrum Tirany

Dyktator zrównał wyznawanie religii z przestępstwem zagrożonym min. 3 latami więzienia. Stworzył również, na mocy dekretu, pierwsze na świecie w pełnie ateistyczne państwo. Odwiedziliśmy jeden z bunkrów, w samym sercu Tirany.

Bunkart 2 został zaadaptowany na muzeum upamiętniające terror Hodży, przynajmniej na mnie zrobił piorunujące i zarazem przygnębiające wrażenie.

Albańczycy, którzy przez setki lat znajdowali się stale pod czyjąś twardą ręką, teraz starają się oddychać pełną piersią. Są niesamowicie dumni ze swojej narodowości i dorobku. Nasze narody mają pod tym względem wiele wspólnego.

5. Piękno przyrody

Albania, dzięki świetnemu pod względem walorów przyrodniczych położeniu na mapie Europy, zachwyca widokami. Zachód kraju, położony nad wybrzeżem Morza Adriatyckiego i Morza Jońskiego, gwarantuje dostęp do piaszczystych i kamienistych plaży.

Im dalej na południe wybrzeża, tym walory przyrodnicze rosną tak, aby w okolicach Sarandy osiągnąć swoją kulminację. Najbardziej rozpoznawalna przez turystów Riwiera Albańska ciągnąca się na południe od Vlory została już mocno skomercjalizowana i “przystosowana” do rosnącego ruchu przyjezdnych.

Zachód słońca nad Durres

Wjeżdżając do Albanii od razu napotkamy na jeden z najciekawszych walorów turystycznych północy kraju – szczęśliwe dla nas Jezioro Szkoderskie. Przez jego środek biegnie albańsko-czarnogórska granica państwowa, teraz już pozbawiona stałego nadzoru reżimu Hodży.

Stąd już niedaleko do Gór Północnoalbańskich, zwanych także Przeklętymi – jednego z popularnych kierunków na wakacje w Czarnogórze i Albanii. To popularny cel miłośników gór, którzy są gotowi do wędrówek bez szlaków turystycznych, przez dzikie i nieskalane cywilizacją górskie bezkresy.

Górskie wycieczki po Albanii nijak mają się do tego, do czego przyzwyczajają nas realia polskie.

W większości przypadków szlaki turystyczne nie istnieją, po górach wędruje się “na orientację”, nie istnieją schroniska i jakakolwiek infrastruktura turystyczna. Na pewno sytuacja poprawia się z roku na rok, dzieje się to jednak bardzo powoli. Na razie można ciągle korzystać z ich dzikości.

Widok z zamku Rozafa na Szkodrę i Jezioro Szkoderskie - Albania

Przewodniki pękają w szwach na temat atrakcji przyrodniczych Albanii. Dobrze jest zrobić chociaż podstawowy research przed przyjazdem do tego kraju. Lepiej się zwiedza, gdy wiemy, z czym “je się” dane miejsce.

6. Przychylność dla autostopowiczów

Ostatni punkt ma pewnie trochę mniejszy zasięg dla potencjalnych zainteresowanych, jednak dla nas miał bardzo duże znaczenia podczas podróżowania po kraju.

Nastawienie do autostopowiczów bierze się pewnie wprost z punktu 1, w którym mówiłem o życzliwości i otwartości, może mieć jednak również inne podłoże. Jak szło nam stopowanie?

Dla części Albańczyków zatrzymanie się i zabranie autostopowicza nie jest jednoznaczne z tym, że przejazd będzie darmowy.

Spotkaliśmy się z przypadkiem, gdy kierowca przed wpuszczeniem nas do auta podał cenę przejazdu. Była ona relatywnie niska (2-3 razy mniejsza niż cena przejazdu busem), nie zdecydowaliśmy się głównie w przyczyn ideologicznych – chcieliśmy przez całą podróż korzystać tylko z autostopu.

Aby uniknąć późniejszych nieporozumień warto jednak zapytać, czy przejazd będzie darmowy – my używaliśmy zwrotu “per te lira?”, który oznacza “za darmo?”.

Wędrówka nad Jezioro Szkoderskie - Albania

Stopem jechaliśmy z Vlory do Durrës, z Durrës do Szkodry i dalej do Czarnogóry. Kierowcy zatrzymywali się bardzo chętnie, po maksymalnie 10-15 minutach oczekiwania (zazwyczaj nie trwało to dłużej niż 5 min).

Tirowcy nie widzieli żadnego problemu w zatrzymaniu się dla nas na środku drogi, blokując na kilka minut jakikolwiek ruch. Nalegali nawet, żebyśmy nie spieszyli się z wsiadaniem – bezpieczeństwo przede wszystkim.

Wbrew moim obawom Albańczycy dobrze wiedzą, co oznacza stanie przy drodze z kartką, machając ręką. Idea autostopu robi się tu coraz popularniejsza.

Mieliśmy to szczęście, że każdy z kierowców podwiózł nas tam, gdzie chcieliśmy się dostać. Nie prosiliśmy o to – odpowiadaliśmy po prostu na pytanie o cel naszej podróży.

Kilku kierowców po wysadzeniu nas z auta zawracało. Zapewne nadłożyli dla nas trochę drogi. Każdy dostawał od nas pamiątkową pocztówkę z Wrocławia, więc wszyscy rozstawali się z uśmiechami, pozdrawiając się i machając. Bardzo to poprawiało morale!

Albania to kraj, którego popularność wśród turystów będzie tylko rosła. Cieszę się, że mogłem tam przyjechać jeszcze na długo przed tym, jak została stałym punktem w ofercie biur podróży. Ale więcej turystów to też więcej pieniędzy dla tych gościnnych i otwartych ludzi. Trudno się z tego nie cieszyć. Życzę Ci jak najlepszego czasu w Albanii!

Skomentuj artykuł

Subskrybuj
Powiadom o
guest
48 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze