Widok z okien autobusu jadącego z Jerozolimy do Hebronu jednocześnie uspokaja i wprawia w niepewność. Natura przykuwa myśli pasażerów i odwraca uwagę od niepokojów, które trwają w tych stronach od dziesiątek lat. Już niedługo będziemy w Hebronie – palestyńskim mieście oddalonym o godzinę drogi od Jerozolimy. Chcemy je zwiedzić, ale przede wszystkim poznać relacje Żydów i Palestyńczyków.
Sielankę drogi przed czerwone wzgórza burzą uzbrojeni po zęby żołnierze stojący przy drodze tym gęściej, im autobus jest bliżej celu swojej podróży.
Ten widok, wzbogacony o betonowe mury i drut kolczasty, nie pozwala zapomnieć, że naszym celem jest Hebron – święte miasto judaizmu i islamu, którym od dawna rządzą okrutne podziały i ślepa nienawiść.
Dlaczego pojechałem do Hebronu?
Zanim zaczniesz czytać dalej
Chociaż starałem się trzeźwo analizować to, czego dowiedziałem się z opowieści zarówno Żydów, jak i Palestyńczyków, to na pewno nie uniknąłem bycia zmanipulowanym.
W Hebronie spędziłem tylko jeden dzień. To zbyt krótko, żeby zrozumieć podłoże konfliktu i ocenić, która strona uczyniła więcej zła. Jeden dzień wystarczył jednak, żeby poczuć tragedię ludzi, których codziennością jest życie w świętym mieście podziałów i nienawiści.
Do Hebronu przyciągnęła mnie burzliwa historia tego świętego, dla Żydów, muzułmanów i chrześcijan, miasta.
Mój ponad 300-stronnicowy, nomen omen świetny przewodnik Eyewitness Travel przeznaczył na Hebron niespełna jedną stronę. W wielu blogowych opracowaniach na temat Izraela Hebron nie pojawia się w ogóle lub tylko w formie krótkiej wzmianki. A o tym mieście można przecież napisać książkę.
Hebron to esencja konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Miasto pełne drutu kolczastego, wysokich murów z checkpointami, setek żołnierzy i unoszącej się w powietrzu wzajemnej nienawiści ludzi po dwóch stronach barykady.
To miejsce, w którym zderzycie się z dwiema zupełnie odmiennymi interpretacjami tej samej rzeczywistości. Żadna z nich nie będzie w stu procentach prawdziwa.
Dlaczego Hebron jest tak ważny dla Żydów i Palestyńczyków?
Kilka godzin spacerów po Hebronie nie wystarczyło, żebym zrozumiał konflikt, który trwa w tym mieście od kilku wieków.
Poprzez kilka historii postaram się chociaż powierzchownie wyjaśnić zawiłość stosunków Izraela z Palestyną i Żydów z muzułmanami. Nie chodzi w nich o wskazywanie winnych – tu nigdy nie padnie satysfakcjonujące obie strony rozwiązanie.
Historie te pokazują jednak, jak wielopoziomowy, głęboko zakorzeniony i nacechowany nienawiścią i brakiem zrozumienia jest ten wyniszczający miasto i ludzi konflikt.
Geneza świętej wojny, czyli walka o Grotę Patriarchów
Jaskinię Makpela lub inaczej Grotę Patriarchów, otoczoną murami podobnymi w formie do jerozolimskiej Ściany Płaczu, uznaje się za miejsce pochówku zmarłego w wieku 175 lat Abrahama (lub Ibrahima – według muzułmanów), jego żony Sary, syna Izaaka i wnuka Jakuba.
Jeśli wierzyć Biblii, teren wykupił sam Abraham, żeby pochować w tym miejscu swoją żonę.
Żydzi uznają Abrahama za ojca swojego rodu, pierwszego Żyda. Hebron jest wymieniany pośród czterech najświętszych miast judaizmu, obok Jerozolimy, Safedu i Tyberiady.
A gdyby kontekst religijny nie był wystarczający – miasto to było pierwszą stolicą Państwa Dawida, starożytnego kraju, który zjednoczył ludy Izraela. Potwierdzenie istnienia tego tworu znajdujemy głównie w Biblii, przez co Państwo Dawida bywa współcześnie kwestionowane przez badaczy.
Nie ma to jednak znaczenia dla ludności żydowskiej, dla której treści biblijne są niepodważalne.
Prorok Ibrahim pojawia się również na kartach Koranu. Dzięki tym wzmiankom, grobowiec stał się również miejscem islamskiego kultu.
Historia Groty Patriarchów jest przedziwna.
Pierwotną jaskinię przykryto z rozkazu Heroda (tak, tego znanego z Biblii) budynkiem z okazałym, zbliżonym architektonicznie do Ściany Płaczu, murem. Miejsce to stawało się na przestrzeni dziejów kolejno: kościołem, meczetem ze zbudowaną obok synagogą, ponownie kościołem i jeszcze raz meczetem.
Wstęp Żydów do świątyni był od 1267 r., przez aż 700 lat, surowo zakazany. Mogli oni przejść co najwyżej siedem stopni schodów prowadzących do budynku i w tym miejscu się modlić.
Świątynia jest aktualnie prawdopodobnie jedynym na świecie miejscem kultu, który jest jednocześnie meczetem i synagogą.
Bezpieczeństwa w żydowskiej części pilnują uzbrojeni żołnierze, których przebywanie w synagodze jest tak naturalne, jak obecność zaczytanych w wersetach Tory wiernych.
Gdy krew rozlewa się w imię Boga
Stosunki żydowsko-muzułmańskie nigdy nie były nieskazitelne, jednak przed 1929 r. w Hebronie panował względny spokój i obie strony tolerowały swoją obecność.
Poważne spory o prawo zarządzania Wzgórzem Świątynnym w Jerozolimie – arcyświętym miejscem obu wyznań, stworzyły pole do rozkwitu najgorszych, nacechowanych nacjonalistycznie i ksenofobicznie nastrojów w głowach bojowników po obu stronach barykady. Do wybuchu niekontrolowanej nienawiści potrzeba wtedy tylko drobnej iskry.
Plotka pochodząca od muzułmańskich duchownych mówiąca, że Żydzi planują przejęcie całkowitej kontroli nad kompleksem jednego z najświętszych meczetów islamu – Al-Aksa w Jerozolimie, wystarczyła, aby w Palestynie zawrzało.
Z dnia na dzień wzrastała liczba pobić Żydów i dewastacji ich własności, przy dużej ignorancji ze strony władz brytyjskich sprawujących zarząd nad Mandatem Palestyny. Umierały pierwsze ofiary zamieszek.
Podjudzany plotkami o krwawych zamieszkach w Jerozolimie, 700-osobowy tłum Arabów zaatakował społeczność żydowską zamieszkałą w Hebronie.
Plądrowano żydowskie domy, szkoły, dewastowano i podpalano synagogi. Ofiarami mordów padały również dzieci, często przypadkowo napotykane na ulicy. Pomimo tego, że niektóre arabskie rodziny próbowały ukryć swoich żydowskich sąsiadów, na ulicach miasta zginęło 67 osób, a drugie tyle odniosło poważne obrażenia.
Władze brytyjskie podjęły decyzję o zbrojnym stłumieniu zajść, a ludność żydowska została ewakuowana do Jerozolimy. Poza nielicznymi wyjątkami, nikt nie wrócił do Hebronu aż do 1967 r.
Żydzi wracają do Hebronu
Po wojnie sześciodniowej w 1967 r. i powrocie Żydów do Hebronu, mogli oni znów modlić się murach świętej Groty Patriarchów. Stopniowo zwiększała się liczebność społeczności żydowskiej, która pierwotnie osiedlała się głównie na przedmieściach Hebronu, w osadzie Kiryat Arba.
Beit Hadassah
Szpital Beit Hadassah był świadkiem krwawych mordów na ludności żydowskiej w 1929 r. Powrót osadnictwa w 1967 r. wiązał się z próbami ponownego zasiedlenia tego kompleksu. Izraelski rząd zdecydował jednak o trwałym zamknięciu budynku.
Majową nocą w 1979 r., grupa 10 kobiet i około 40 dzieci wtargnęła niezauważona do budynku i po ich zdemaskowaniu rankiem następnego dnia, odmówiła opuszczenia murów Beit Hadassah.
Budynek odcięto od dostaw wszelkich podstawowych dóbr, a po dużych naciskach dostarczono wyłącznie wodę i jedzenie dla dzieci. Obiekt stał się dla kobiet więzieniem – nikt nie mógł do niego wejść ani go opuścić.
Warunki sanitarne z dnia na dzień stawały się coraz bardziej urągające. Gdy jedno z dzieci musiało skorzystać z pomocy medycznej poza budynkiem, żołnierze odmówili mu możliwości powrotu do własnej matki. Pomogła dopiero osobista interwencja premiera Izraela.
W maju 1980 r., gdy już od roku trwała kobieca okupacja budynku, terroryści zabili 6 żydowskich mężczyzn, którzy modlili się pod murami Beit Hadassah, dodając otuchy kobietom walczącym o prawo osadnictwa w Hebronie. Rząd ostatecznie zezwolił na stałe zamieszkiwanie w budynku, a 30 żydowskich rodzin mieszka w tym kompleksie do dzisiaj.
Synagoga Avraham Avinu
Synagoga została doszczętnie zdewastowana podczas zamieszek w 1929 r., a po 1948 r. kompletnie ją zburzono. Powrót żydowskiego osadnictwa spowodował, że społeczność zakasała rękawy i rozpoczęła odbudowę swojej dawnej dzielnicy.
W miejscu ruin najważniejszej synagogi miasta, Żydzi zastali zagrodę dla kóz, których odchody bezcześciły świętość miejsca. Rabini na własną rękę próbowali oczyścić ten teren i przywrócić mu należytą powagę, ale dopiero decyzja rządu Izraela pozwoliła w 1971 r. na odbudowę budynku.
Synagoga jest bohaterką cudownej historii dziejącej się rzekomo podczas święta Jom Kippur.
Grupa dziewięciu Żydów, która zebrała się w synagodze, była mocno zawiedziona, że nie będą w stanie odmówić wspaniałej modlitwy, którą można odprawić tylko w grupie 10 osób. Wypatrywali ostatniej, brakującej osoby, która mogłaby uświetnić obchody tego najważniejszego w żydowskim kalendarzu święta.
Niespodziewanie, pośród nich pojawił się starszy mężczyzna, który z dużą ochotą pomodlił się razem z nimi. Gdy jeden z modlących się zaprowadził gościa do swojego domu, aby wspólnie zjeść posiłek i podziękować mu za pomoc okazało się, że starszy mężczyzna zniknął. Wrócił jednak we śnie gdzie przyznał, że jest Abrahamem – ojcem ich narodu i prorokiem.
Mijały kolejne lata napięć i trudnego sąsiedztwa Żydów i Palestyńczyków. Po obu stronach, raz na jakiś czas, ginęły kolejne ofiary.
Pogrom muzułmanów w Grocie Patriarchów
Rozlewu krwi niewinnych wiernych nie była w stanie powstrzymać nawet świętość Groty Patriarchów.
Żydowski mieszkaniec Hebronu Baruch Goldstein w 1994 r. wtargnął do muzułmańskiej części świątyni i otworzył ogień do modlących się osób. Zginęło 29 osób, a kilkadziesiąt pozostałych zostało rannych.
Napastnik nie opuścił Groty żywy – został zlinczowany przez ocalałych Palestyńczyków. W mieście wybuchły trudne do poskromienia zamieszki, w których zginęło kolejnych 26 Palestyńczyków i 2 Izraelczyków.
Wskutek morderstw popełnionych w Grocie, została ona podzielona na część muzułmańską i żydowską, do których prowadzą osobne, strzeżone przez wojsko wejścia.
Zamknięcie ulicy Al-Shuhada
Zamieszki doprowadziły również do zamknięcia dla Palestyńczyków najważniejszej ulicy handlowej miasta – Al-Shuhada.
Z dnia na dzień zabroniono działalności 304 palestyńskich sklepów, a w całym mieście zamknięto ich aż 1800. Centralny dworzec autobusowy przekształcono w stałą bazę izraelskiego wojska.
Pomimo wielu podejść do przywrócenia normalności w tym rejonie miasta, do dzisiaj ulica pozostaje niedostępna dla palestyńskich samochodów, a ruch pieszy poddany jest dużym restrykcjom. Zamknięte na cztery spusty sklepy, które dawniej napędzały życie ulicy przypominają, że droga Hebronu do normalności z dnia na dzień tylko się wydłuża.
Co roku organizowane są protesty, w których postuluje się ponowne otwarcie sklepów, które zamknięto 20 lat temu. Ruch samochodów z Palestyny jest stale zabroniony, a ruch pieszy jest ściśle kontrolowany przez wojska Izraela.
Przy tej ulicy, na terenie dawnego dworca autobusowego, znajduje się główna kwatera wojska izraelskiego, którego teoretycznym zadaniem jest utrzymanie bezpieczeństwa żydowskiej ludności miasta.
Podział miasta na dwie części – H1 i H2
Pogodzenie ludności palestyńskiej i żydowskiej w obrębie jednego, otwartego miasta nie było możliwe i dobrze wiedziały to władze po obu stronach psychologicznej barykady.
W 1997 r. przedstawiciele Izraela – Binjamin Netanjahu i Palestyny – Yasir Arafat podpisali tzw. protokół hebroński.
Miasto podzielono na dwie strefy – H1 i H2.
Strefa H1 pozostaje w administracji palestyńskiej, a zamieszkuje w nim, według różnych szacunków, nawet 200 000 mieszkańców. Teren zajmuje ok. 80% powierzchni miasta.
Strefa H2 administrowana jest przez władze Izraela, a izraelskie wojsko strzeże tu bezpieczeństwa ludności żydowskiej. Obie strony od samego początku podziału zarzucają sobie stosowanie współczesnego apartheidu i uznają się uciśnioną stroną. Swobodne przemieszczenie się między dwiema częściami miasta jest dla mieszkańców niemożliwe.
W porozumieniu zawarto również wolę ponownego otwarcia ulicy Al-Shuhada, nie doszło to jednak nigdy do skutku. Ruch samochodowy przywracano, a po jakimś czasie znów blokowano. Sklepy pozostają trwale zamknięte.
Niektóre źródła, do których dotarłem mówią, że sklepy otwarto tymczasowo na początku XXI w., ale wycofano się z tego po serii ataków terrorystycznych wymierzonych w ludność żydowską.
Palestyńczykom, na mocy porozumienia, miano umożliwić pieszy dostęp do swoich dawnych własności. Z rozmów, które przeprowadziłem w Hebronie wynika, że izraelscy żołnierze aktualnie nie przepuszczają Palestyńczyków przez checkpointy. Wyjątkiem są dzieci, które codziennie zmierzają do położonej już za checkpointem szkoły.
Jak wygląda codzienne życie w Hebronie?
Dzień spędzony w Hebronie był dla mnie jedną z najciekawszych życiowych lekcji o naturze człowieka. Świadomie zrezygnowałem z sumiennego zwiedzania i pozwoliłem dać się porwać dwóm opowieściom.
Pierwsza była prowadzona przez żydowskiego przewodnika pracującego w okolicy Groty Patriarchów, druga – przez wolontariusza palestyńskiej organizacji Hebron Peace Center.
Oczywiście, większość opowiadanych mi historii była niespójna i wzajemnie sprzeczna z tą z “drugiej strony”. Obie strony postawiły się w roli ofiary, nie widząc praktycznie żadnej ujmy na zachowaniu grupy, którą reprezentują. Wrażliwe tematy przemilczano.
Rzeczywistość bywa przerażająca.
Hebron okiem Żyda
Retoryka opowieści o życiu w Hebronie okiem Żyda opiera się na słowach-kluczach: kolebka narodu i święte miasto.
Z ulotek, które dał mi przewodnik, bije hasło miasta: “Hebron – miasto naszych praojców, miasto ich synów”.
Izraelczycy nie akceptują międzynarodowo przyjętego określenia “żydowscy osadnicy w Hebronie”, bo miasto uznają ze rdzennie żydowskie. Powołują się na argumenty, o których mówiłem wcześniej – Hebron jako miejsce pochówku Abrahama i stolicę państwa Dawida. Odmówienie Żydom dostępu do Hebronu miałoby znaczenie na równi z zabronieniem muzułmanom wstępu do Mekki lub zakazaniem chrześcijanom odwiedzenia Jerozolimy.
Dążenia społeczności żydowskiej skupiają się aktualnie na odzyskaniu utraconych na rzecz Palestyńczyków nieruchomości, które opuszczano w pośpiechu w trakcie antyżydowskich zamieszek.
W materiałach rozdawanych przy Grocie znalazłem też informację o ograniczeniu dostępu Żydów do niektórych grot znajdujących się w rejonie Groty Patriarchów – mogą do nich wchodzić tylko w wybrane dni roku.
Dostęp do dzielnicy strzeżonej przez izraelskie wojsko odbywa się tylko jedną drogą prowadzącą z Jerozolimy przez Kiryat Abra.
Przewodnik zwrócił nam uwagę, że prawa człowieka względem ludności żydowskiej są regularnie łamane, a działająca na terenie Palestyny terrorystyczna organizacja Hamas stoi za wieloma porwaniami i morderstwami. Niedawno media donosiły o porwaniu i zabójstwie izraelskich autostopowiczów w rejonie Hebronu.
Na jednego mieszkańca strefy żydowskiej przypada kilku strzegących jego bezpieczeństwa żołnierzy. Przechodząc ulicą Al-Shuhada miałem wrażenie, że życie tutaj przypomina codzienność spędzaną w bazie wojskowej. Na budynkach stojących przy ulicach dzielnicy żydowskiej łatwo znaleźć pamiątkowe tablice upamiętniające ofiary palestyńskiej agresji.
Robiąc zdjęcia usiłowałem nie fotografować żołnierzy, ale oni sami garnęli się do obiektywu szeroko się uśmiechając.
Spotykałem zazwyczaj bardzo młodych ludzi, którzy w wielu przypadkach nie przekroczyli jeszcze 25. roku życia. Przewieszone przez ciała wojskowych ciężkie karabiny maszynowe otrzeźwiały mnie jednak i przypominały, że tu nic nie dzieje się “na niby” i przyjazne uśmiechy są tylko dla gości z innych krajów.
Palestyńczycy nie podzielali moich naiwnych odczuć o przyjaznym usposobieniu wojska i nie zgadzali się z forsowaną przez Izrael teorią o wyłącznie pokojowych zamiarach żołnierzy.
Hebron okiem Palestyńczyka
Kręcąc się w okolicach meczetu w Grocie Patriarchów, wolontariusz palestyńskiej organizacji Hebron Peace Center zaproponował nam, abyśmy dołączyli do jego spaceru po palestyńskiej części centrum Hebronu.
Od razu wprowadził nas w pachnący arabskim klimatem targ, który przypomniał mi zatłoczone i pozbawione przemyślanej organizacji bazary Stambułu. Część stoisk sprzedawała tradycyjne dla tych stron wyroby ze szkła.
Gęsta siatka szczelnie pokrywała przestrzeń nad ulicą, rzucając na bruk ulicy osobliwy cień.
Butelki, kamienie i tony śmieci, które przechwyciło zabezpieczenie to według palestyńskiego przewodnika “prezenty” zrzucane na kupców przez żydowską społeczność zamieszkującą pobliskie budynki. Przypadki, gdy na Palestyńczyków spadał gaz łzawiący i fekalia, nie były podobno niczym zaskakującym.
Nie wiem, kto miał rację. Nie wiem też, ile razy w ciągu tego dnia okłamano mnie lub przekazano mocno zmanipulowane informacje.
Nie byłem w stanie zweryfikować większości z nich. Prowadzono mnie do kolejnych miejsc, które były przesiąknięte izraelsko-palestyńską nienawiścią.
Jak większość osób oprowadzanych po Hebronie, trafiliśmy do domu Abeda – Palestyńczyka, którego dom stoi dokładnie na granicy stref.
Gdy przechodziłem przez próg jego domu i przekraczałem za jego zgodą pewną barierę prywatności czułem się wyjątkowo. Dałem się zwieść. Byłem jedną z setek osób, które się tam pojawiły, mijając puszkę na dobrowolne datki dla odwiedzanej rodziny. Wizyta u Abeda jest obowiązkowym punktem każdej zorganizowanej wycieczki do Hebronu.
Jego historii nie można jednak odmówić wiarygodności, a trauma, której doznał, jest nie do zmazania.
Żona Abeda, która wyszła na dach swojego domu aby zająć się zbiornikami na wodę (w Palestynie występuje duży problem z bieżącą wodą), została potraktowana przez izraelskiego żołnierza pięcioma kulami, które trafiły w jej głowę. Była w ciąży, ale dziecko udało się uratować.
Aktualnie Abed mieszka z drugą żoną, a w feralnie położonym domu wychowują czwórkę synów. Okna od strony żydowskiej są zabezpieczone grubą blachą i nigdy się ich nie otwiera.
Znane są niestety prowokacje, podczas których Żydzi pod uzbrojoną po zęby eskortą wojska przechodzili przez checkpointy do strefy palestyńskiej, w której ich przebywanie jest zabronione.
Podczas zamieszek z tego powodu w 2003 r. wojsko izraelskie użyło gazu łzawiącego, granatów ogłuszających i gumowych pocisków do rozgonienia manifestacji. Niektóre źródła podają, że używano również ostrej amunicji. Wojsko izraelskie prowadzi często akcje “prewencyjne”, które polegają na ostrzale dachów domostw i ulic po palestyńskiej stronie.
Takie środki wywołują w ludziach paraliżujący strach, z którym muszą żyć każdego dnia.
W myśl prawa międzynarodowego, obecność żydowskich osiedli na terenie Zachodniego Brzegu Jordanu jest nielegalna.
Dokopałem się do danych mówiących, że na przekór tej niezgodności, liczba Żydów na tym terenie urosła z 20 000 osób 25 lat temu, do ponad 300 000. Wiele osiedli powstawało pod osłoną nocy, w sposób bardzo prowizoryczny. Ponadto, wiele palestyńskich domów w Hebronie zostało przejętych przez izraelskie wojsko w celach strategicznych. Rodziny często były z nich wyrzucane z dnia na dzień.
Życie w mieście, w którym nie ma najmniejszych nadziei na rozwiązanie długoletniego konfliktu, jest katorgą. Warto odwiedzić Hebron aby docenić wartość naszego spokojnego i bezpiecznego życia w środku Europy.
Hebron moim okiem
Starałem się, aby moja wizyta w Hebronie nie wyglądała jak spacer po żywym skansenie, w którym mogę oglądać ludzi i poznawać ich emocje tak, jak ogląda się i poznaje kolejne eksponaty na wystawie. Jednocześnie obie strony konfliktu dbały, abym poznał tylko tę prawdę, którą dana strona chce mi przekazać.
Z punktu widzenia mojego poczucia bezpieczeństwa, dzień spędzony w Hebronie niczym nie różnił się od tych, które minęły mi w Jerozolimie, Ramallah czy Betlejem.
Nikt nie zakłócał porządku, nie rzucał kamieniami, a już tym bardziej nie strzelał. Jeśliby na chwilę zapomnieć o żołnierzach, murach, drucie kolczastym i ostrej broni, Hebron można by było uznać za zupełnie normalne.
Konflikt jednak stale tli się w sercach mieszkańców i cyklicznie wybucha przeobrażając się w akty przemocy i prowokując zamieszki.
Wypowiedzi przewodników, gdy temat schodził na drugą stronę barykady, stawały się emocjonalne i pełne subtelnie przemycanych oskarżeń. Każda wzmianka o wrogu zza muru rozpalała żar w oczach.
A to wszystko w mieście, którego nazwę można tłumaczyć jako “przymierze, wspólnota”.
Co powinieneś wiedzieć przed zwiedzaniem Hebronu? Informacje praktyczne
- Lokalizacja: Hebron znajduje się ok. 40 km na południe od Jerozolimy, na terenie Autonomii Palestyńskiej, a dokładnie Zachodniego Brzegu Jordanu.
- Dojazd: z centralnego dworca autobusowego w Jerozolimie kursuje izraelski autobus numer 381. Odjeżdża ze stanowiska nr 6 na trzecim piętrze dworca. Jeździ dość często – zazwyczaj co 40-60 minut, a podróż zajmuje niespełna 1,5 godziny. Autobusem można dojechać pod samo wejście do Groty Patriarchów w żydowskiej części miasta. Bilet kosztuje 8 NIS (grudzień 2018 r.).
- Dojazd do miast palestyńskich: w palestyńskiej części Hebronu, w budynku centrum handlowego znajduje się parking będący specyficznym dworcem. Odjeżdżają stąd żółte, 8-osobowe samochody-taksówki, które za niewielką cenę przewiozą nas np. do Betlejem czy Ramallah. Przy trudnościach ze znalezieniem miejsca postoju aut, warto zapytać o “serveeeece (serwiiiis) to Betlehem”. Im dłużej będziemy wymawiać “i” tym większa szansa, że zostaniemy zrozumiani.
- Koszty: ceny po palestyńskiej strony są wyraźnie niższe od tych, do których przyzwyczaja nas Izrael. Za kebab w przydrożnym barze trzeba zapłacić 12-15 NIS, świeżo wyciskany sok kosztuje ok. 5 NIS, a lokalne wypieki już od 1-2 NIS.
- Poznawanie miasta: można skorzystać z gotowej wycieczki, np. Dual Narrative Tour, ale moim zdaniem dużo ciekawsze może być podejście do tematu bardziej spontanicznie. Warto skontaktować się na Facebooku z Hebron Peace Center, który może zorganizować spacer zarówno po stronie palestyńskiej, jak i żydowskiej (pracują tam wolontariusze z całego świata, którzy bez problemu przechodzą przez checkponinty.
- Polecane książki – wszystkie autorstwa Raja Shehadeh:
- “Obcy w domu”,
- “Palestyńskie wędrówki”,
- “Dziennik czasu okupacji”.
- Noclegi: Hebron, pomimo specyficznej sytuacji, jest miejscem bezpiecznym dla ludzi niezwiązanych z konfliktem izraelsko-palestyńskim. Wybór miejsc noclegowych ogranicza się kilku obiektów.
Polecane przeze mnie noclegi w Hebronie:
- Friends Hostel.Area B – hostel spełniający podstawowe wymagania podróżników, standard poprawny, dostępna kuchnia, darmowe WiFi, śniadania.
Możesz też sam znaleźć interesujące Cię miejsca do spania na Booking.com lub na Airbnb.
Zwiedzanie Hebronu to szczególne przeżycie. Pamiętaj o tym, żeby uszanować specyficzność tego miejsca. Mam nadzieję, że mój przewodnik pomoże Ci dobrze zaplanować wizytę w Palestynie i zwiedzanie Hebronu. Życzę Ci udanej podróży!