Blogi podróżnicze to często pierwsze miejsce, do którego sięgamy przygotowując się do podróży. Chociaż blogów takich nie brakuje, większość z nich nigdy nie zdobywa dużej popularności i ginie w czeluściach sieci. Konsekwencja w prowadzeniu bloga podróżniczego i dbałość o jakość treści może przynieść sukces i sprawić, że blogowanie stanie się podstawowym zajęciem autorów – ich pracą marzeń. Udowadniają to Ania i Marcin Nowakowie, autorzy jednego z najpopularniejszych blogów podróżniczych w Polsce – Gdziewyjechac.pl.
Kto jest bohaterem wywiadu?
Ania i Marcin Nowakowie, autorzy bloga podróżniczego gdziewyjechac.pl, twórcy marki “Wędrowne Motyle”, wielokrotnie nagradzanej i wyróżnianej w blogosferze i branży podróżniczej.
Tworzą już prawie 10 lat, obecnie na aż 5 kanałach. Od trzech lat preferują podróżowanie tematyczne: śladem książek, filmów, ciekawych motywów przewodnich, takich jak zapachy czy obrazy. W listopadzie 2019 roku ukazała się ich pierwsza książka – “Podróżuj Lepiej”.
Ich blogowe motto to “Podróże to nie odległości” oraz “Nie istnieją miejsca, w których nic nie ma”. Pochodzą z Małopolski, mieszkają na Górnym Śląsku.
Bartek Dziwak, Bartekwpodrozy.pl: Jak to się stało, że podróżowanie przerodziło się u Was z bycia wypełniającym wolny czas hobby w sposób na życie, a przy okazji Wasze źródło utrzymania?
Ania i Marcin Nowakowie: Mieliśmy sporo szczęścia i trochę umiejętności. Wystartowaliśmy też w dobrym momencie, byliśmy bardzo cierpliwi. Czasami był to 2-3 bieg. Niektórzy mijali nas na pełnej prędkości, czasami jej zazdrościliśmy, ale my na tym naszym paliwie i przy niskim spalaniu skrupulatnie rozbudowaliśmy nasz świat o różne treści, stawiając zawsze na pierwszym miejscu czytelnika, na drugim miejsca a na trzecim ewentualnie nas.
To po latach poskutkowało. Dziś czyta nas, ogląda, śledzi, subskrybuje w sezonie nawet 600-700 tys. osób. To ogromny zasób. Mam wrażenie, że dojechaliśmy bardzo wysoko, unikając po drodze wypadnięcia na zakrętach, bo po drodze minęliśmy sporo różnych aut, różnych osób. Wiem, że to niemodne stwierdzenie ale budowa marki jest trudniejsza niż budowa popularności.
Popularność, choć kusząca, może być chwilowa i złudna. Budowanie marki jest bardziej żmudne, nie wymaga miliona lajków ale systematyczności i ciągłego rozwoju. W tym m.in. jak pisać, w jaki sposób fotografować, jak zacząć przygodę z wideo.
Robicie to, o czym marzą setki tysięcy ludzi na świecie – podróżujecie i jednocześnie zarabiacie na podróżowaniu. Jak to się robi? Co możecie doradzić osobom, które marzą o właśnie takiej ścieżce?
Trudno w 3 zdaniach to opisać, dlatego zdecydowaliśmy się w końcu na przygotowaniu obszernego kursu i szkolenia o tym jak profesjonalnie blogować, który wszystko to zbierze do kupy, ale taka najprostsza porada… Mniej presji, mniej pragnień szybkich efektów i wyników. To grozi fatalnymi skutkami, szybkim wypaleniem czy obniżeniem jakości.
Warto cenić swoją pracę i stabilność i na tym oprzeć rozbudowę swojego bloga. I myśleć w perspektywie kilkuletniej, a nie rocznej. Szybki sukces grozi szybkim upadkiem. My potrzebowaliśmy przecież 7 lat by dojść do tego, gdzie znajdujemy się teraz.
Ale jeśli ktoś pomyśli, że to sielanka, że chwyciliśmy Pana Boga za nogi, że nam się to udało, to zapraszam na rozmowę przy herbacie albo herbacie z wkładką. Opowiem jak skomplikowany to proces i wielowątkowa praca.
Powiem tak – w duecie jest to trudne. A co dopiero w pojedynkę. Druga porada dotyczy niszy, specjalizacji. Naprawdę polecam zerknąć w głąb siebie, zobaczyć co najbardziej mnie cieszy i w czym czuję się mocny, wiarygodny i interesujący i taką specjalizację rozwijać. Vide: podróże kolejowe, językowe, ekologiczne, arktyczne, samochodowe itd itp.
Jak podróżują Wędrowne Motyle? Czy Wasz sposób podróżowania ewoluuje?
Oczywiście. Fajniej się to podsumowuje teraz właśnie, po 10 latach wspólnego blogowania. Raczej nie skaczemy już na “jednodniówki” czy nawet na weekendy lotnicze. Powoli zaczynamy wracać w niektóre miejsca (pomijając Włochy, idealne co roku).
Szukamy innych definicji niektórych miejsc i o ile na początku intensywnie zrealizowaliśmy marzenia o zobaczeniu czegoś gdzieś (Angkor, Jerozolima, Tikal itd) to teraz stawiamy na emocje i przeżycia w konkretnym miejscu, czyli szlakiem ulubionych powieści, filmów, osób, GDZIEŚ. Albo by zobaczyć takie a nie inne zjawisko przyrodnicze TU i TAM.
Prezentujecie holistyczne podejście do podróżowania, co – sądząc po olbrzymiej społeczności – podoba się Waszym Czytelnikom. Czym blog Gdziewyjechac.pl wyróżnia się Waszym zdaniem w polskiej blogosferze?
Myślę, że coś w tym jest, to w sumie bardzo dobre określenie. Dzięki za nie. Pasuje. Właśnie o to nam chodzi w naszym podróżowaniu, by cieszyło i rozwijało nas, ale też naszych odbiorców a wszystko łączy się dzięki temu, że zawsze chcemy mocno przybliżyć wszelkie zależności, które kierują światem i miejscami. Tak samo lubimy historię jak i przyrodę.
Myślę, że to pomaga i ten skręt w stronę edukacji, nauki i podróży tematycznych, podróży “po coś” to chyba ten wyróżnik. Jeśli już.
Marcin – czy Twoja pasja do map daje się jeszcze wykorzystywać w podróży? Czy w czasach nawigacji GPS i map, które nie wymagają już umiejętności ich czytania, sztuka korzystania z papierowej mapy jest jeszcze cenna?
Powiem więcej. Nie czerpie się z podróży tak wiele, jak wtedy, gdy ma się jakąkolwiek mapę. W głowie, w rękach, od biedy w telefonie. Osadzenie w przestrzeni jest niezwykle istotne, nawet bardziej jak w czasie, bo czas niech nam czasem leniwie mija przez palce.
Nawet jeśli wyznajesz zasadę, że lubisz się gdzieś zgubić w przysłowiowej “bocznej uliczce” to łapiesz się na tym, że mówisz o mapie. Bo boczne uliczki, nieuczęszczane trasy, miejsca spoza szlaków – wszystko to odnosi się jednak do określeń kartograficznych :)
Rzucanie dotychczasowego życia i wyjazd w niekończącą się podróż to coraz popularniejsza ścieżka wśród podróżników. Nie rozważaliście stania się cyfrowymi nomadami?
Niezbyt. Jesteśmy za bardzo domatorami. 100 dni podróży w ciągu roku, ok – może 120, max 150. Ale przynajmniej połowa, albo najlepiej ⅖ w domu. Dom sprzyja spokojowi ducha, dobrze nam się pracuje z treściami podróżniczymi “powyjazdowymi’ w domu.
Jesteśmy skrupulatni więc wolimy weryfikować informacje w domowym zaciszu przy biblioteczce. Podróż zbyt często rozprasza.
Po wielu latach tworzenia w sieci zdecydowaliście się na napisanie książki. Kto powinien ją mieć na swojej półce? Dlaczego warto kupić „Podróżuj lepiej”?
Jesteśmy już ponad 3 miesiące od premiery, a za chwilę będzie sprzedane 75% nakładu. To wielki sukces, który udowodnił, że nasza teoria o tym, że samodzielne podróżowanie to nie tylko hobby ale też pewnego rodzaju wiedza, umiejętność, sfera, którą niektórzy po prostu chcą poznać, nauczyć się jej, jest prawdziwa.
Szacujemy, że większość czytelników naszej książki to niekoniecznie nasi wieloletni fani i czytelnicy. I wszystko układa się idealnie, bo przecież czytelników przez lata w pewnym sensie “uczyliśmy” podróżowania. Albo inspirowaliśmy do takiego, a nie innego.
Jak podróżować lepiej? Co chcecie przekazać Czytelnikom w swojej książce?
Że podróżować lepiej to znaczy częściej, sprytniej, mądrzej, bardziej świadomie, samodzielnie i z pomysłem. Że niekoniecznie daleko, może być blisko, że często nie znaczy zawsze samolotem, że tanio za wszelką ceną nie zawsze znaczy finalnie taniej.
Drugie znaczenie tytułu to po prostu stwierdzenie, że ogólnie podróżować jest lepiej, niż nie…
Książkę zaczynacie z wysokiego C – każecie Czytelnikowi zmienić sposób myślenia o podróżowaniu. Jak o podróżowaniu myślą Polacy?
Milion odpowiedzi się kłania. Mam wrażenie, że jesteśmy w fajnym momencie naszej historii, Polska jest obecnie otwarta na świat, świat jest z nami połączony jak nigdy. Moje pokolenie przetarło szlak, ciekaw jestem jak będzie podróżować następne.
Ja uważam, że ten głód podróżowania wypełnia się dość ciekawie jednak… Polacy mają problem z cieszeniem się urlopem. Albo bardzo dużo od niego oczekują, wyobrażają go sobie idyllicznie, różowo, a potem grozi to syndromem paryskim. Albo lubią narzekać i komentować i przeżywać każdą porażkę, każdą wpadkę w trakcie podróży.
Z nastawieniem neutralnym jest dużo lepiej. Nie oczekiwać samych cudów świata oznacza, że częściej dosięgną nas w takiej podróży zachwyty. Logiczne – mam nadzieję.
Jeden dwutygodniowy urlop, a później cały rok odliczania do następnej takiej możliwości. Czy ten popularny schemat to jedyny dostępny dla Polaków sposób na podróżowanie?
Nasi czytelnicy od dawna już tak nie działają. Wydaje mi się, że dominuje model 2-3 urlopy, choć w książce udowadniamy, że KAŻDEGO stać finansowo i organizacyjnie na urlopów 5 czy 6..Trzeba tylko umiejętnie planować, odkładać, układać priorytety.
Łączycie podróżowanie z prowadzeniem bloga, kanałów w social mediach, produkcją filmów, przygotowywaniem kolejnych wyjazdów. Czy potraficie jeszcze odnaleźć w podróżowaniu radość, czy jest to już przede wszystkim Wasza praca?
Pytanie trudne, ale ważne. Zadawane nam już kilka razy. Ludzi to interesuje. Kluczowy znów wydaje się czas. Tyle lat blogowania, tyle nagród, sukcesów, również sporo porażek, nauczyło nas, że najlepszym remedium na to, by nigdy się nie wypalić podróżowaniem jest… zawsze realizować podróż po swojemu i wg własnych upodobań a dopiero DO TEGO doklejać wszelkie działania na blogu, na social mediach i na kanale Youtube.
Nigdy przenigdy nie dać wciągnąć się w sytuację, gdy sponsor lub marka reklamowa oczekuje od Ciebie CZEGOŚ, jakiejś podróży, działania albo nie daj Boże dla chwilowego sukcesu w social mediach jedziesz gdzieś, by nabić sobie lajki.
Bo właśnie to grozi szybkim wypaleniem i frustracją przy pierwszym większym dołku czy kryzysie. Dlatego wciąż to, co robimy strasznie nas cieszy. Np. fakt, że marzymy często by wrócić do domu i usiąść przy herbacie i zdjęciach, książkach, mapach i przygotowywać dla naszych czytelników i widzów ciekawe materiały.
Sam proces twórczy jest tak samo fajny i ważny jak podróż.
Gdy to się zmieni – powiemy to publicznie. Nie mamy żadnego problemu przyznać się do tego.
Michał Szafrański z bloga jakoszczedzacpieniadze.pl pokazał, jak stawiać pierwsze kroki w polskim selfpublishingu. Czy baliście się wydawania książki samodzielnie? Co było dla Was największym wyzwaniem?
Oczywiście, lęk był. W takie działanie trzeba zainwestować ponad 40 tys. zł. To nasze ciężko zarobione i odkładane pieniądze. Zwykłe ludzkie obawy, dotyczące porażki.
Na szczęście książka zwróciła się szybciej niż została wydana – dzięki ogromnemu zainteresowaniu przedsprzedażą. Każdemu twórcy życzę takiego komfortu potem.
Ale wyzwaniem były sprawy drukarni, druku, składu, magazynu, wysyłki, korekty, redakcji, okładki, ilustracji, sklepu. To były sprawy, które nas przerosły, więc w dużej części wziął to na siebie Piotr, nasz czytelnik, ale jednocześnie mega doświadczony człowiek z przeszłością dziennikarską i wydawniczą, który jako project manager poprowadził nam tą część. Więc nie mówimy o sobie selfpublisherzy lecz selfpublisherzy w ⅔ ;)
Na czym teraz skupicie się w swojej działalności? Odpoczniecie trochę po pracach nad książką, czy rozpędzicie się jeszcze bardziej?
Z uwagi na bardzo dobry poziom sprzedaży książki i pojawiające się na horyzoncie rozmowy o dodruku (już!) prace nad drugą książką na chwile zwalniają. Raczej nie wydamy jej latem ani jesienią.
Natomiast ja obecnie skupiam się na kursie online, o którym wspomniałem, w którym bardzo szczegółowo, lekcja po lekcji od drobnostek po porady ogólne chcę poprowadzić początkujących blogerów i twórców oraz tych, którzy marzą o ścieżce podobnej do naszej, jak przez to wszystko przejść.
Bardzo lubię się dzielić wiedzą, bazując na doświadczeniu blogerskim i dziennikarskim. Tak jak zawsze lubiliśmy się dzielić wiedzą, a nie swoim Ja.
Aniu, Marcinie, dziękuję za rozmowę.
Przypadek Ani i Marcina to przykład dużego sukcesu odniesionego w polskiej blogosferze podróżniczej. I co najważniejsze – ich droga nie jest dziełem przypadku, a raczej ciągłego, mozolnego rozwoju i budowania wokół swojej działalności rozpoznawalnej marki.
Pozostaje mi życzyć powodzenia zarówno Wędrownym Motylom, jak i podobnym inicjatywom, w których będzie widać tyle pasji i oddania sprawie. Sam mocno inspiruję się tym, jak tworzą w sieci Ania i Marcin.