Gdy Polska i Gruzja są Twoim domem – wywiad z PolakoGruzinem

Aktualizacja: 7 stycznia 2024 r.
Polakogruzin i twierdza w Gruzji

Płynie w nim wybuchowa mieszanka krwi polskiej i gruzińskiej. Człowiek orkiestra, dla którego wspólnym mianownikiem wszystkich działań jest zbliżanie Polaków oraz Gruzinów i pokazywanie tym pierwszym piękna i różnorodności Kaukazu. Bloger, prowadzący podcast, szef wyspecjalizowanego w kaukaskich wycieczkach biura podróży Tamada Tour. A przede wszystkim – wielki miłośnik Gruzji. Miałem przyjemność porozmawiać z PolakoGruzinem, czyli Krzysztofem Nodarem Ciemnołońskim.

Kto jest bohaterem wywiadu? Krzysztof Nodar Ciemnołoński, rocznik ’85. Autor dwóch tomów wierszy oraz dziesiątek reportaży, filmów i podcastów o Kaukazie Południowym. Organizator wycieczek do Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. W jego żyłach płynie krew polska i gruzińska. Z Kaukazem związany rodzinnie od wielu pokoleń. Do kraju przodków trafił po raz pierwszy w 2007 r. Mieszka w Tbilisi. 

Bartek Dziwak, Bartekwpodrozy.pl: Krzysztofie, a właściwie Krzysztofie Nodarze – jak sam wspomniałeś we wprowadzeniu, jesteś osobą, w której płynie polska i gruzińska krew. Prowadzisz bloga PolakoGruzin, na którym promujesz gruzińską kulturę, kuchnię i… po prostu uczysz Polaków Gruzji. Jesteś też przedsiębiorcą, który prowadzi biuro podróży Tamada Tour, zabierające Polaków na autorskie wycieczki po Gruzji. Jak określiłbyś misję, która stoi za projektem PolakoGruzina?

Krzysztof Nodar Ciemnołoński, PolakoGruzin.pl: Gamardżoba Bartek i Czytelnicy Twojego bloga. Dziękuję za zaproszenie. Moją misją jest pokazanie Gruzji bez ściemy i podkoloryzowania, jedynie przefiltrowaną przez moje obserwacje i emocje, będące wynikiem prawie 13 lat zwiedzania, życia i pracy w Gruzji.

Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego przyjaznego kraju, do którego można przyjechać na własną rękę lub też z małą lokalną firmą, taką jak moja, wyspecjalizowaną w regionie. Moje reportaże, filmy, zdjęcia i podcasty można potraktować jako niezależny przewodnik po Gruzji i śmiało skorzystać z porad i tras. Można też, będąc uczestnikiem zorganizowanej wycieczki poznać się przed wyjazdem i zobaczyć jak pracują przewodnicy – pasjonaci Kaukazu. Nie jestem anonimowy.

Polakogruzin na Bartekwpodrozy.pl

Jestem dobrym przykładem tego, że Gruzja w jakiś niejasny sposób nie pozwala o sobie zapomnieć. To jedyny kraj, do którego wracałem już 4 razy i za każdym razem czułem, że jeszcze wiele dobrego czeka mnie na Kaukazie. Jak myślisz dlaczego Gruzja tak działa na polskich turystów? Udało Ci się rozszyfrować tę zagadkę?

Magia Kaukazu ma wiele odcieni. Sekret Gruzji polega na tym, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jest to kraj nastawiony na praktycznie każdy rodzaj turystyki, na każdą kieszeń i dla osób w każdym wieku.

Gruzja jest idealna na trekking, off-road w górach ale i stepach, objazdówkę po najważniejszych miejscach, wypoczynek nad Morzem Czarnym, wine tour w ojczyźnie winiarstwa, rajd konny, urban exploring, pielgrzymkę po jednym z najstarszych chrześcijańskich krajów na świecie, a wszystko na obszarze niewiele większym niż województwo mazowieckie.

Gruzja od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością w Polsce. W kraju nad Wisłą są już setki gruzińskich restauracji i piekarni, w każdym sklepie można kupić gruzińskie wino. Ukazały się dziesiątki mniej lub bardziej wartościowych książek. Można do nas przylecieć tanimi liniami z wielu miast w Polsce, przyjechać samochodem, przeprawiając się promem z Ukrainy lub Bułgarii. Wielu osobom Gruzja sentymentalnie kojarzy się z młodością, PRL-em, opowieściami dziadków i rodziców.

Przyjaźń polsko-gruzińska zatacza coraz większe kręgi. Żartobliwie można powiedzieć, że w pewien sposób od małego jesteśmy poddawani w Polsce gruzińskiej “indoktrynacji”. W końcu każdy zna serial “Czterej pancerni i pies” i postać Grigorija Saakaszwilego i dzięki temu wie, że Gruzini są super. 

Podwórko w Gruzji

Rzeczywiście! Uświadomiłeś mi właśnie, że Grigorij to taki bohater, który podprogowo wszczepił w Polakach postrzeganie Gruzinów jako przyjacielskiego, otwartego narodu. A jak to działa w drugą stronę? Czy Gruzini rozpoznają jakieś polskie postaci, poza Lechem Kaczyńskim, który zakorzenił się mocno w gruzińskiej świadomości?

Wiedza mieszkańców Gruzji na temat Polski i Polaków rośnie wraz z popularnością Gruzji jako wakacyjnego kierunku. Znajomi w wielu miejscach w Gruzji znają dobrze Soplicę, Wyborową, Żołądkową Gorzką (śmiech).

W Mcchecie, w cerkwi Sweticchoweli, w której miałem ślub, można spotkać mamao (gruz. księdza), który słysząc język polski zaczyna recytować swoją modlitwę do polskich piłkarzy (śmiech) – “Lewandowski, Milik, Boniek, Lato, Tomaszewski”. Ciekawe czy był on na meczu Polska-Gruzja w Tbilisi w listopadzie 2014 roku? Ja byłem!

Ciekawostką jest, że kilka lat temu w gruzińskiej telewizji emitowano polski serial “Magda M”. Starsi Gruzini pamiętają Hansa Klossa i czterech pancernych, Solidarność, Lecha Wałęsę.

Ci, którzy interesują się historią wiedzą, że Polacy trafiali do rosyjskich garnizonów w Gruzji już w czasach insurekcji kościuszkowskiej. Znają historię gruzińskich oficerów kontraktowych w Wojsku Polskim w czasach II wojny światowej. W Tbilisi i regionach Samcche-Dżawachetii i Kachetii można spotkać wiele polskich nazwisk. Wciąż mieszkają tu potomkowie zesłańców.

Widok na góry w Gruzji

W Tbilisi działa polska szkoła im. Królowej Jadwigi, a na Kukii, największym cmentarzu w mieście, pochowana jest m.in. Dagny Juel Przybyszewska, żona polskiego pisarza Stanisława Przybyszewskiego

W Lagodechi, tuż przy granicy z Azerbejdżanem, znajduje się park narodowy założony na polecenie mieszkającego tam polskiego botanika Ludwika Młokosiewicza (1831-1903). Warto zapamiętać tę postać. Jest bardzo ważnym elementem dawnej i współczesnej historii gruzińskiej polonii. Symbolicznie łączy losy moich bliskich i przyjaciół, rodziny i moje. 

Kolejną ciekawostką jest, że w trakcie wojny z Rosją w 2008 roku, gdy do Gruzji przyleciał prezydent Lech Kaczyński, mój ojciec chrzestny i uwielbiany przez turystów i współpracujących ze mną przewodników szef moich kierowców Vagner Ogiashvili podjął się dostarczenia przywiezionej z Polski pomocy humanitarnej do szpitala wojskowego w Gori – miasta, które było sercem wojennej zawieruchy i tragedii tysięcy ludzi.

Wyobraź sobie ryzykowanie życia żeby przejechać przez front wojenny, za plecami mieć rosyjskie czołgi i żołnierzy, którzy bez podstaw najechali suwerenny kraj, wjechać prosto w oko cyklonu. A wszystko z uwagi na wieloletnią przyjaźń z lekarką polskiego pochodzenia, dr Tatianą Kurczewską. Vagner jest dla mnie prawdziwym bohaterem. O tym wiedzą praktycznie tylko nasi turyści i przewodnicy. A powinien wiedzieć cały świat! 

Ostatnio spotkaliśmy się w Lagodechi w rodzinnym gronie, w domu Vagnera, który mieszka przy samym parku narodowym. Za jego domem rozciąga się dendrarium, w którym rosną drzewa zasadzone przez samego Młokosiewicza! Ponad 100 lat temu! 

O wielu aspektach relacji polsko-gruzińskich pisałem na moim blogu. O tym wszystkim będzie też można przeczytać w mojej książce. Zapraszam :)

Górska polana w Gruzji

Gruziński alfabet to jeden z najpiękniejszych alfabetów świata – tu chyba żaden z nas nie ma wątpliwości. A jak z Twoim gruzińskim? Nauczyłeś się już mówić, czytać, pisać? Jak trudny jest to język?

Może Cię zaskoczę, ale pierwszym językiem, którego nauczyłem się w Gruzji, był rosyjski. Cały czas mówię po rosyjsku z gruzińskim akcentem (śmiech). Gruzińskiego alfabetu nauczyłem się sam w 2014 roku w Tbilisi. Wtedy też zacząłem powoli i opornie uczyć się języka. Przyjeżdżałem do Gruzji na kilka miesięcy, potem wracałem nad Wisłę.

Wszystko wylatywało z głowy, wracałem, znowu się uczyłem i tak to się kręciło, aż poznałem moją przyszłą żonę Sophy. Taryfa ulgowa przestała obowiązywać i musiałem się nauczyć, mimo, że dom rodzinny mojej żony również jest domem wielojęzycznym. Dziadek żony pochodzi z Dagestanu i w ogóle nie mówi po gruzińsku, posługuje się praktycznie tylko rosyjskim.

Trudność w nauce polega przede wszystkim na tym, że język gruziński nie należy do żadnej ze znanych nam grup językowych. Nie mamy do niego żadnego odniesienia i nauki na skojarzeniach czy prostych analogiach. To nie jest np. język norweski, który przypomina nieco angielski i niemiecki, których większość z nas może nauczyć się w polskiej szkole.

Problemem są trudne do wymówienia spółgłoski. Złożone z nich słowa mogą się wydawać niewymawialne (śmiech). Z alfabetem nie ma tak wielkiego problemu. Każdy jest w stanie go opanować w 2-3 dni i powolutku czytać – nazwy miejscowości, menu w restauracji, itd. Metodą małych kroków da się opanować język i czerpać z tego wiele satysfakcji.

Jeśli chodzi o Polskę, to kilka lat temu nie było większych szans na naukę gruzińskiego. Dzisiaj bez problemu każdy zainteresowany znajdzie korepetycje, kursy on-line, podręcznik, rozmówki, nawet lektoraty na uniwersytetach. Polecam opanować choć kilka słów i zwrotów przed przyjazdem. Zostanie to bardzo miło odebrane. 

Widok na góry Kaukazu w Gruzji

A co z wielkim symbolem Gruzji, czyli winem? Jaką pozycję zajmuje wino na gruzińskim stole? 

Wino to rzecz święta, biblijna wręcz. Gruzja słynie z wina, biesiad i toastów. Ciężko sobie wyobrazić żeby mogło być inaczej, skoro zgodnie z legendą Gruzja to kraina ofiarowana Gruzinom przez Boga. Tutaj od 8000 lat uprawia się winorośl i właśnie z Gruzji wino pochodzi. Gruzińska metoda produkcji wina w kwewri, glinianych amforach, ma 6000 lat i jest na liście niematerialnego dziedzictwa UNESCO.

Mamy ponad 520 endemicznych gatunków winogron i 24 apelacje (czyli ściśle ograniczone strefy upraw winorośli, z których robi się wino określonego rodzaju – stan na 02.06.2020) rozsiane po całym kraju, w regionach Kachetii, Kartlii, Imeretii i Raczy-Leczchumi. Cieszę się, że coraz więcej mówi się na świecie o gruzińskim winie. W niepamięć odeszła masowa produkcja jakościowo słabych win z czasów radzieckich.

Kieliszki z winem gruzińskim

Popularności gruzińskich win przydaje też globalny powrót do korzeni. Wszystko, co naturalne i ekologiczne stało się modne i gorąco przyklaskuję tej modzie. Regularnie odbywają się fantastyczne imprezy winiarskie np. Raw Wine Festival. Byłem na dwóch edycjach – w 2019 roku w Londynie i Berlinie – na których jest coraz więcej gruzińskich winiarzy-pasjonatów.

W Tbilisi co roku odbywa się znakomity New Wine Festival, który gromadzi rewelacyjnych winiarzy z całej Gruzji. Obserwuję i przyjaźnię się z wieloma osobami ze środowiska winiarskiego w Gruzji, które, co niezwykle ważne, wzajemnie się wspiera i promuje.

Również w Polsce śladem rzemieślniczych piw i małych browarów coraz większą popularnością cieszą się wina naturalne, biodynamiczne, organiczne, robione bez dodatku chemii, z ograniczoną ingerencją człowieka. To prawdziwa magia. 

Gruzińskie wino i dania kuchni gruzińskiej
Wino jest świetnym dodatkiem do przepysznych, gruzińskich dań

Jesteś właścicielem winiarskiej marki Nodari Wine. Skąd decyzja o zaangażowaniu w to przedsięwzięcie? Czy w Polsce również napijemy się wina od PolakoGruzina? 

Od lat posiadanie własnej winiarni było moim największym marzeniem. Wszyscy przyjaciele powtarzali mi, że w Gruzji każdy mężczyzna musi robić swój alkohol, więc ja też powinienem. Już w 2017 roku szukałem miejsca, w którym mógłbym rozpocząć własną produkcję. Temat ciągnął aż do teraz. Obejrzałem mnóstwo domów w Kachetii, największym winiarskim regionie, najtańszy był za 6 tysięcy dolarów, najdroższy za 50 tysięcy. Nie wspominam o pięknym ranczo za milion dolarów (śmiech). Oglądałem też działki i uprawy winogron.

Szukałem miejsca, które w 100% spełni moje oczekiwania, gdzie będę mógł organizować tradycyjne biesiady dla uczestników moich wycieczek, ale i odpocząć od codziennego zgiełku Tbilisi. To jest temat na długi tekst, który na pewno trafi do mojej książki.

Chciałem sprawdzić, czy własne wino ma sens i czy będę umiał je sprzedać. W 2017 roku zdecydowałem się na zamówienie wina u przyjaciół, którzy mają swoją winiarnię. Wino sprzedawałem w 2018 i 2019 roku. Towarzyszyło też naszym wycieczkom w trakcie zwiedzania Gruzji.

Wino Nodari Wine w Gruzji

Trochę butelek trafiło do Polski. Rozdawałem je jako prezenty. Chciałem też zainteresować tematem znajomych w branży winiarskiej. Nawet pracowałem nad całą kwestią eksportu do Polski i dystrybucji w restauracji u znajomych. Sprawdzałem opcje transportu, wiem ile butelek wejdzie na paletę i jak to przewieźć (śmiech). Temat chwycił, więc zająłem się rozwijaniem swojej wiedzy winiarskiej.

Skończyłem dwa kursy winiarskie WSET (Wine & Spirit Education Trust) w Warszawie, zdałem egzamin z 1-go poziomu, do 2-go niestety nie zdążyłem podejść, ale zrobię to jak tylko będę mógł przyjechać do Polski.

Potem pod koniec kwietnia 2019 wróciłem do Gruzji, mieliśmy bardzo intensywny rok wycieczek. W sierpniu 2019 ślub. Wyjazd na Sri Lankę. Powrót do Gruzji…. W listopadzie przylot do Polski na 1,5 miesiąca. Przygotowania do sezonu 2020… I koronawirus, który ostro namieszał w planach z zakupem własnego domu lub ziemi na wsi i zmusił do wykorzystania oszczędności na przeżycie. Mimo to jestem dobrej myśli.

Zapraszam w 2021 roku już do mojego marani, czyli tradycyjnej gruzińskiej piwniczki z winem, w którym będzie można spróbować wina, które sam zrobię w tym roku. Mówiłem to już uczestnikom moich wycieczek w październiku 2019. Jak nie zrobię w tym roku wina, to sczeznę ;-)

Gruzja w czasie pandemii koronawirusa zastosowała bardzo radykalne środki, aby ograniczyć jego propagację. Ulice gruzińskich miast opustoszały, zakazano przemieszczania się samochodami osobowymi, wprowadzono godzinę policyjną. Jak oceniasz te działania gruzińskiego rządu – szczególnie porównując to do obostrzeń wprowadzonych w Polsce?

Wszystkie te działania oceniam bardzo dobrze, szczególnie na przykładzie akcji powrotu obywateli Gruzji do domu. Podjęte działania były radykalne, ale patrząc na słupki zachorowań w sąsiednich krajach i porównując je z Gruzją od razu widać, że “nasza” metoda sprawdziła się najlepiej. Oby tak dalej!

Pisałem o tym na Facebooku, mówiłem w dwóch podcastach “Koronawirus w Gruzji” i “Lockdown po gruzińsku”.

Polakogruzin przy wieży strażniczej w Swanetii

Mała biedna Gruzja szybko zamknęła granice, potem trzymała w 14-dniowej kwarantannie w czterogwiazdkowych hotelach ponad 5000 obywateli, którzy przylecieli specjalnymi rejsami z wielu krajów. Czegoś takiego nie było nigdzie na świecie. Informacje mieliśmy z pierwszej ręki z kilku źródeł. W trzech różnych hotelach w dwóch różnych miastach kwarantannę spędzali nasi znajomi i przyjaciele.

Wprowadzono godzinę policyjną w godzinach 21:00-06:00, zamknięto ruch między miastami. Przez moment w kwietniu obowiązywał również zakaz poruszania się samochodami osobowymi, czego nigdy nie zapomnę bo… było to w moje urodziny! Nie działała komunikacja miejska. Żyliśmy w alternatywnej rzeczywistości. Przeżyłem tutaj intensywnie każdy dzień lockdownu, doświadczyłem każdej chwili i informacji.

Nie chciałbym za bardzo wchodzić w tematy polityczne. Moje prywatne opinie na temat tego, co dzieje się w Polsce, zostawiam dla siebie. Powiem tylko, że zdawałem sobie sprawę, że muszę zrobić kilka dużych kroków w tył i pracować zgodnie z zasadą „umiesz liczyć, licz na siebie”. Dzięki temu, a także wsparciu naszych sympatyków i uczestników wycieczek mam pewność, że moje firmy w Polsce i w Gruzji to przetrwają. Czekamy na naszych gości jak tylko świat wróci do normy.  

Widok na góry w Gruzji

Wróciłem z Gruzji dzień przed zamknięciem polskich granic, ale prawdę powiedziawszy nie wyczuwało się wówczas zagrożenia koronawirusem i życie np. w Tbilisi wydawało się toczyć zupełnie normalnie. Jak do tych ostrych ograniczeń podeszli sami Gruzini? Widać było opór, czy społeczeństwo zdało sobie sprawę z powagi sytuacji?

Ludzie zaufali władzom i poważnie podeszli do wprowadzonych restrykcji. Oczywiście zdarzały się wyjątki od normy. Jak wszędzie. Za nieprzestrzeganie godziny policyjnej Państwo ukarało obywateli mandatami na sumę przekraczającą 9 milionów lari. Podobno ma jednak dojść do amnestii, w tym roku mamy w Gruzji wybory….

Przetrwaliśmy najtrudniejszy czas i wróciliśmy do “prawie normalnej” sytuacji. Od 1 czerwca otworzyły się już kawiarnie i restauracje, które mają ogródki. Można także swobodnie przemieszczać się między miastami. Od 15 czerwca wznowiono turystykę krajową.

Zapowiedziano otwarcie granic od 1 lipca, wszyscy się nastawili, że tak będzie, ale 25 czerwca zmieniono datę. Co mogę teraz powiedzieć? Branża hotelarska w Gruzji głośno mówi o tym, że epidemia i zamknięcie granic cofnęło Gruzję do 1997 roku. Wyobrażasz sobie? 

Ulica w Tbilisi, Gruzja

Jak zamknięcie granic wpłynęło na gruzińską gospodarkę w dużej części na turystyce i usługach? Czy widać już oznaki kryzysu?

Na pierwszy rzut oka kryzysu nie widać. Zresztą to długofalowy proces, który będzie trwał latami. Samochody jeżdżą, ludzie chodzą po ulicach, sklepy są pełne towaru, otwierają się niektóre restauracje, wine bary i większe winiarnie.

Organizowane są już lokalne wycieczki. Można pojechać w ciekawe miejsca np. za 25 czy 50 GEL. Kto mógł, wyjechał na daczę (działkę) lub do rodziny na wieś. Widać obcokrajowców, którzy mieszkają tu na stałe, bądź utknęli po zamknięciu granic.

Prawdziwe ludzkie dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami. W Gruzji ludzie starają się nie narzekać i skarżyć na swój los. Bardzo dba się o zachowanie pozorów. Większość narodu żyje na kredyt, na chwilówkach. Mnóstwo towaru krąży między lombardami.

Jedni z naszych znajomych musieli zastawić w lombardzie swoje obrączki ślubne. Mają dwoje małych dzieci, mieszkają z rodzicami. W trakcie lockdownu wszyscy w tej rodzinie znaleźli się bez środków do życia. Nikt nie chodził do pracy, ponieważ ich miejsca pracy zostały zamknięte. Takie rodziny nie mają oszczędności, przy zarobkach rzędu 200-500 lari miesięcznie i emeryturach na poziomie 200-300 lari nie da się zbyt wiele odłożyć. Z kolei inni z dnia na dzień zostali po prostu zwolnieni, tym samym pozbawienie środków do życia.

Targ z owocami i warzywami w Gruzji

Zorganizowałem vouchery promocyjne-cegiełki, które sympatycy mojej firmy mogą ode mnie kupić i wykorzystać w kolejnych dwóch latach na zniżki przy rezerwacji. Z zebranych środków przekazałem już ponad 6000 zł jako pomoc dla naszych kierowców, którzy mają na utrzymaniu wieloosobowe rodziny. 

Kolejne pieniądze oraz ponad 30 kg pomocy charytatywnej przekazałem 20 czerwca ormiańskiej rodzinie, która mieszka w zupełnie nieturystycznym regionie, nad jeziorem Tabackuri w południowej Gruzji. Tam trafili ormiańscy uchodźcy, wypędzeni ze swoich domów w Anatolii, uciekający przed śmiercią w czasach tureckiej Rzezi Ormian 1915-1917.

Potomków tych uchodźców poznałem przypadkiem 3 lata temu. Wszystko za sprawa rezolutnej dziewczynki, którą spotkaliśmy pod głównym sklepem w wiosce i która zaprosiła nas na domowy (oczywiście płatny, nie nadużywam gościnności) obiad. Po roku do nich wróciłem z kolejną grupą. W tym roku planowałem pojechać tam 3 razy!

Wczoraj z moim teściem Davidem wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy w całodniową wyprawę, prawie 4 godziny w jedną stronę, nie wiedząc nawet czy spotkamy tę rodzinę, czy dalej tam mieszkają. Planowałem ten wyjazd od jesieni. Chciałem zdążyć przed sezonem turystycznym (śmiech). Nie byłem tam od sierpnia 2019. To mój stały punkt na trasie off-roadowego tripa “Gruzińskie Bezdroża”.

Góry i jezioro w Gruzji

Jeden z fantastycznych uczestników wyprawy podarował pieniądze dla tej rodziny. Obiecałem, że zawiozę ale wytłumaczyłem też, że to się może udać dopiero w przyszłym roku. Nie mogłem już dłużej czekać! Dołożyłem trochę od siebie, zebrałem dary. Pojechałem. Przekazałem. Z potrzeby serca. 

Zresztą od lat zajmuję się w Gruzji pomocą charytatywną. Tak było przy pierwszym pobycie w kraju przodków w 2007 roku. Rozwoziłem wtedy z moim Ojcem dary dla polonii w całym kraju. Pomoc trafiła również do szpitala dziecięcego w Tbilisi i domu dziecka w Rustawi. Tego, co tam widziałem nigdy nie zapomnę.

Od dawna wspieramy Dom Ofiar Przemocy Domowej w Zugdidi. To pierwsze takie miejsce w zachodniej Gruzji, którym kierują gruzińska fundacja Merkuri i polska HumanDoc. Nie stoi za mną żadna organizacja, pomagają nasi turyści, przewodnicy i rodzina. O tym opowiem więcej w nowym filmie i artykule.

Relacje są dla mnie ważniejsze niż pieniądze. Pomagać drugiemu człowiekowi można nawet wtedy kiedy i nam samym jest ciężko. W trakcie lockdownu zajadałem stres, co odbiło się na mojej wadze. Teraz intensywnie spaceruję, regularnie biegam po Tbilisi i codziennie widzę jak wiele miejsc nie przetrwało tego długiego zamknięcia. Wiele knajpek, sklepów, barów już więcej nie otworzy swoich podwoi.

Polakogruzin i twierdza w Gruzji

Formalnie otwarcie gruzińskich granic miało nastąpić 1 lipca 2020 r. – wiemy już jednak, że tak się nie stanie. Gruzja prędzej czy później otworzy jednak granice dla zagranicznych turystów. Jak będzie wyglądała Gruzja po tym dniu? Kiedy samoloty lądujące w Kutaisi znowu będą pełne?

Niestety decyzją władz Gruzji z 25 czerwca 2020 r., lotów międzynarodowych nie będzie przynajmniej do 1 sierpnia. Co dalej – również nie wiadomo. Pisałem o tym na Facebooku, mówiłem szczerze 4 czerwca w podcaście “lockdown po gruzińsku”, ostrzegałem, że trzeba być gotowym na wszelkie ewentualności. 

Mam nadzieję, że po finalnym otwarciu granic nie zostanie zaprzepaszczone to, co już osiągnęliśmy dzięki nie tylko restrykcjom, ale również ogromnemu poświęceniu i dyscyplinie społecznej. Nie ma na świecie branży, która ucierpiałaby tak, jak turystyka.

Epidemia skutecznie pomieszała szyki organizatorom wycieczek, przewodnikom, pilotom i kierowcom, właścicielom i pracownikom hoteli, guesthouse’ów i restauracji, obsłudze zabytków. Na całym świecie branża straciła wszystko, na co pracowała od lat! Straciliśmy możliwość zarobku, straciliśmy oszczędności, rząd ograniczył nam wolność.

Nie dość, że od wielu miesięcy nic nie zarabiamy, to jeszcze musimy oddać wpłaty turystom, którzy zrezygnowali z przyjazdu. To są kwoty sięgające setek tysięcy złotych, dolarów, euro, lari. Przynajmniej osiem, a może nawet dwanaście miesięcy pracy poszło na marne. Wszelkie inwestycje w rozwój firmy, podjęte działania i kampanie reklamowe, również niektóre zaliczki w hotelach albo w liniach lotniczych okazały się wyłącznie stratą.

Góry i budynki w Gruzji

Nie zapominajmy, że turystyka to system naczyń połączonych – loty, przewozy, noclegi, restauracje, przewodnicy, muzea, kierowcy, ale także rodziny osób pracujących w branży. Nie zapominajmy również, że każdy z nas ma koszty stałe, firmowe i prywatne, których nie może zawiesić. Za co więc mamy żyć?

O restrykcjach i rekomendacjach ogłoszonych przez Gruzińską Narodową Administrację Turystyki i Ministerstwo Zdrowia Gruzji możecie przeczytać na moim Facebooku i na blogu.

Podsumuję krótko, jakie wiadomości otrzymywaliśmy przez cały miesiąc: m.in. obowiązek noszenia maseczki w pomieszczeniach i środkach transportu, dostosowanie hoteli i restauracji do wymogów, mierzenie temperatury turystom, kontrole sanitarne w hotelach, również temat testów na COVID-19, który powracał kilka razy w mediach i na konferencjach prasowych polityków i ekspertów.

Oczywiście to wszystko może się teraz wydawać nieważne w obliczu przedłużenia braku rejsów lotniczych o kolejny miesiąc. Możemy tylko czekać na nowe informacje. Na nasze pytania o to, jak będzie wyglądać turystyka indywidualna, jak mam zorganizować wakacje w Gruzji dla mojej rodziny z Polski, której nie widziałem od lutego, Gruzińska Narodowa Administracja Turystyki wciąż nie udzieliła żadnej odpowiedzi.

Chciałbym, żebyśmy dobrze się zrozumieli. Zależy mi żeby uczestnicy moich wycieczek oraz oczywiście czytelnicy Twojego i mojego bloga wspominali pobyt w baśniowej Gruzji z przyjemnością i nie rozmawiali po powrocie o wszystkich zakazach i nakazach. Jeśli wprowadzone restrykcje i pomysły władz ulegną zmianie lub złagodzeniu to i Ty i ja od razu o tym napiszemy, prawda? 

Grupa turystów w Gruzji

W mojej opinii lepiej wstrzymać się i przyjechać do Gruzji w kolejnym, bezpiecznym roku lub pod sam koniec sezonu – jeśli tylko będzie taka możliwość. To proponujemy od początku wszystkim naszym zapisanym uczestnikom. Gość w Gruzji jest darem od Boga.

Każdy powinien się w Gruzji poczuć jak bliski krewny, przyjaciel. Nie jak intruz, śledzony przez władze, badany termometrem przy wejściu do każdego zabytku czy restauracji, kontrolowany z kim i gdzie śpi. Przetrwaliśmy już wiele, przetrwamy i kolejne miesiące w zamknięciu, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Samochód z turystami w Gruzji

Trudno mi sobie wyobrazić, że nie wrócę do Gruzji w tym roku (chociaż spędziłem tam już kawałek marca), ale trudno znaleźć braki w Twojej argumentacji. Ruch turystyczny to podstawa istnienia Twojego biznesu – tym bardziej szacunek budzi to, jak rozsądnie podchodzisz do aktualnej sytuacji. A jak będzie wyglądała turystyka po koronawirusie w ujęciu globalnym? Jak Twoim zdaniem zmienią się nasze przyzwyczajenia i zwyczaje związane z podróżowaniem?

Dziękuję. Piękne wspomnienia naszych gości są ważniejsze niż stracone w tym roku pieniądze. Odpracuję je uczciwie w kolejnych latach. Dlatego z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa informuję na bieżąco o faktycznej sytuacji w Gruzji. Bez ściemy i mydlenia oczu. 

Najważniejsi są dla mnie moi uczestnicy i kontrahenci oraz sympatycy bloga, którzy są zadowoleni, że otrzymują komplet wiadomości. Turyści mają pełne prawo wiedzieć co się dzieje, mogą wybrać możliwość przyjazdu w kolejnym roku lub pod koniec sezonu, gdy już będzie bezpiecznie i restrykcje zostaną zniesione.

Czytałem na wielu forach co ludzie piszą na temat biur podróży czy linii lotniczych, z którymi zawarli umowy i mają bardzo zły kontakt w trakcie epidemii. Pojawiają się jak zwykle zresztą określenia “złodzieje” czy “kradzież”. Moi uczestnicy ze spokojem wybierają vouchery na 120% wpłaconej kwoty lub oczywiście mogą liczyć na pełen zwrot, na który nie muszą czekać 194 dni. Mam wyłącznie pozytywny feedback, ogromne wsparcie od turystów i wspaniałe rozmowy. 

Widok na góry w Gruzji

Co do sytuacji w kolejnych latach, to na pewno nastąpi powrót do turystyki dla koneserów. Do Gruzji i wielu innych krajów wrócą ci, którzy faktycznie chcą tu przyjechać, nie tylko dlatego, że wszyscy już byli. Myślę, że na dłuższy czas trzeba się pożegnać z turystyką masową, z autokarami po 50 osób, z lotami czarterowymi, którymi na przykład przylatuje do Batumi jednorazowo ok. 200 osób.

Statystycznie łatwiej będzie zebrać niewielkie grupy. Wiele razy to powtarzałem „z lękiem nie można dyskutować”, dlatego minie trochę czasu, aż ludzie znowu poczują się bezpiecznie. Będziemy musieli też przyzwyczaić się do wielu obostrzeń, wzmożonej kontroli na lotniskach, podwyżki cen.

Moja firma również wróci do źródeł, sam znowu usiądę za kółkiem na dłużej i będę pokazywał Gruzję małym grupom. Zakładam, że będziemy mieli mniej wycieczek. Dodamy kameralne imprezy pobytowe, coś dla duszy i ciała, oddech i relaks w nieturystycznych regionach. W podcaście „lockdown po gruzińsku”, który był jednym z kilku poświęconych sytuacji w Gruzji, opowiadałem, że na początku, w marcu i kwietniu, również staraliśmy się nie wychodzić z domu.

W turystyce „po epidemii” ten temat będzie wracał w opowieściach. Jestem przekonany, że będzie towarzyszył nam w trakcie przyszłych wypraw. Turystów interesuje codzienne życie, informacje z pierwszej ręki, własne doświadczenia. Ja jestem na to przygotowany i spokojnie czekam.

Most Pokoju w Tbilisi

Zabrzmi to może trochę naiwnie, ale chciałbym, abyś podzielił się z moimi Czytelnikami jednym faktem o Gruzinach, którego nie znamy jeszcze w Polsce. Im dziwniejszy, tym lepiej!

Myślę, że sporo osób zdziwi się, że stolica Gruzji nazywa się Tbilisi, a nie „Tibilisi” :D Wiele osób nie wie również, że Gruzja jest krajem wina białego, którego produkuje się więcej niż czerwonego. Podobnie, mało kto zdaje sobie sprawę, że w wielu regionach Gruzji “mama” to „deda” (gruz. დედა), a tata to „mama” (gruz. მამა) albo, że gruzińska waluta lari drukowana jest w Warszawie! 

Gratuluję bardzo odpowiedzialnego podejścia do biznesu, a przede wszystkim tytanicznej pracy, jaką wykonujesz, aby jeszcze bardziej zbliżyć Polaków i Gruzinów. Życzę Ci, żeby to zaprocentowało i aby Tamada Tour za kilka miesięcy pracowała na swoich normalnych obrotach, a samoloty z polskimi turystami pękały w szwach. Dziękuję za tę rozmowę. 

Dziękuję, życzę Tobie oraz Twoim czytelnikom zdrowia, spokoju, jak najwięcej kreatywności i natchnienia i do zobaczenia na turystycznym szlaku :)

Skomentuj artykuł

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze